A
A

W strażackim hełmie jej do twarzy

W strażackim hełmie jej do twarzy

Maria Matyszkowicz ma 19 lat. Jest uczennicą IV klasy Technikum przy PZ Nr10 SME im. Mikołaja Kopernika w Kętach, gdzie przygotowuje się do wykonywania zawodu hotelarza. Interesuje się przede wszystkim działalnością w OSP, ale również sportami zimowymi, jazdą konną, a także jest członkiem Orkiestry Dętej przy Ochotniczej Straży Pożarnej w Bulowicach. Ta dziewczyna o subtelnej urodzie potrafi też w zdecydowany i profesjonalny sposób zachować się w sytuacjach zagrożenia życia człowieka, dowodem czego jest jej udział w akcji ratunkowej w trakcie wypadku drogowego, który miał miejsce we wrześniu tego roku na drodze łączącej Kęty z Oświęcimiem. W krótkiej rozmowie Marysia opowiedziała nam o sobie, o pracy strażaka i planach na przyszłość.

Od ilu lat jesteś związana z OSP w Bulowicach?

Ze strażą związana jestem od najmłodszych lat, ponieważ mój tata pracował jako zawodowy strażak PSP, ale i mój brat Józef również zasilił szeregi Państwowej Straży Pożarnej, więc życie strażaka nie jest mi obce. Pamiętam do dziś, kiedy tata wracał po zakończonej służbie do domu, a ja brałam wtedy jego mundur, który wtedy był na mnie o wiele za duży i biegałam po całym domu, wykrzykując, że kiedyś będę strażakiem jak tata. Oczywiście wszyscy członkowie mojej rodziny nie przejmowali się pomysłem takiego brzdąca i śmiali się z tego.

Jak trafiłaś do OSP?

Kiedy podrosłam, zaczęłam interesować się muzyką, więc zapisałam się bez wiedzy rodziców do Orkiestry Dętej w Bulowicach, co było dla nich zaskoczeniem, kiedy już wyszło to na jaw. Uczęszczając na zajęcia orkiestry, coraz więcej czasu spędzałam w remizie, w której odbywały się nasze próby i był to początek przygody ze strażą. Remiza była dla mnie drugim domem i uwielbiałam spędzać tam czas. Po roku dowiedziałam się, że będą organizowane zawody strażackie w Bulowicach. Pełna entuzjazmu i zapału postanowiłam ten moment wykorzystać.

Czy znowu działałaś tak tajemniczo, bez wiedzy rodziców?

Dopytywałam braci, którzy również związani są ze strażą, czy dziewczyny też mogą brać udział w takich zawodach. Brat Stefan powiedział, że tak, więc nie zwlekając, z czasem postanowiłam zorganizować z koleżanką własną drużynę. Później poprosiłyśmy prezesa naszej jednostki, aby wpisał nas na listę drużyn biorących udział w zawodach. Zaprosił nas później na spotkanie, żeby wypełnić kartę członka młodzieżowej drużyny pożarniczej OSP. Oczywiście dopięłyśmy swego i wzięłyśmy udział w zawodach drużyn i zajęłyśmy miejsce na podium. Ta przygoda przedłużała się – trwa aż do dziś, a jest to już siódmy rok od kiedy jestem w OSP i śmiało mogę powiedzieć, że nie zamierzam rezygnować.

Jakiego rodzaju szkolenia przechodzi ten, który chce pracować w OSP? Jakie wymagania trzeba spełnić?

Rok temu w wakacje zostałam wysłana na kurs strażaka do Państwowej Straży Pożarnej w Oświęcimiu, dzięki któremu zostałam przeszkolona w zakresie udzielania pomocy ze sprzętem strażackim. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam, ponieważ chciałam zacząć robić coś dla innych, a sam udział w zawodach strażackich stał się dla mnie niewystarczający. Teraz jestem czynnym strażakiem ochotnikiem i tak jak pozostali członkowie mojej jednostki, wyjeżdżam na akcje ratownicze. W sumie strażak, który chce brać udział w akcjach, musi mieć kurs 1 stopnia, natomiast żeby mógł w pełni uczestniczyć w działaniach z zakresu ratownictwa, powinien przejść dodatkowo kurs 2 stopnia, jak i szkolenie z ratownictwa technicznego i Kwalifikowanej 1- szej Pomocy.

Co było dla Ciebie największym wyzwaniem w pracy strażaka-dziewczyny?

Myślę, że największym wyzwaniem dla strażaka, niezależnie od tego czy to mężczyzna -strażak, czy też dziewczyna, jest wypadek z udziałem kobiet ciężarnych oraz te wypadki,            w których poszkodowane są dzieci. Te zdarzenia uderzają w człowieka ze zdwojoną siłą.

Jak w takim razie radzisz sobie ze stresem, kiedy uczestniczysz w akcji?

Myślę, że w takiej chwili nie ma co mówić o stresie, chociaż i on często towarzyszy, ale trzeba myśleć racjonalnie i trzeźwo, ponieważ jesteśmy odpowiedzialni za siebie, kolegów jak i za innych ludzi, którym pomagamy. Jedno nasze potknięcie może zadecydować o wielkości zagrożenia życia.

Pamiętasz może swoją pierwszą akcję, w której aktywnie uczestniczyłaś?

To był pożar stodoły. Spałam, kiedy nagle usłyszałam powiadomienie. Był to alarm. Zorganizowałam się szybko, pojechałam w tym, co miałam aktualnie na sobie. Nie było czasu na szukanie ubrań, a tym bardziej jakichś butów. Można się było pośmiać, gdy w remizie okazało się, że mam ubrane dwa różne buty…Po przebraniu się w mundur bojowy dyspozytor zadysponował naszą jednostkę we wskazane miejsce. Była to ciężka i pracowita noc…Nie sądziłam, że tak będzie wyglądał mój pierwszy wyjazd, ale nigdy nie wiemy, co nas czeka. Po zakończonych działaniach, które trwały ponad 2 godziny, wróciłam do domu i z ulgą odetchnęłam.

Oficjalne wezwania do pożaru czy innych akcji to jedno. Ale wiemy również, że uczestniczyłaś w akcji ratunkowej, znajdując się w miejscu wypadku drogowego zupełnie przypadkiem.

Tak. Do tego incydentu doszło we wrześniu w tym roku. Zderzyły się dwa samochody. Był to słoneczny dzień i nie przypuszczałam, że coś takiego będzie miało miejsce. Szczerze mówiąc, nawet bym się tego nie spodziewała. Na początku poczułam adrenalinę, ale po chwili włączył mi się tryb „STRAŻAK” i o stresie już nie było mowy. Wspólnie z kolegą, który również przypadkowo znalazł się w tym miejscu, udzieliliśmy pierwszej pomocy poszkodowanym, a po przyjeździe na miejsce odpowiednich służb przekazaliśmy poszkodowanych w ich ręce. Nie zapomnę tego dnia do końca życia.

A co na to Twoja rodzina? Czy najbliżsi akceptują Twoją pasję?

Z zaakceptowaniem tego największy problem ma chyba moja mama. Chociaż nieraz usłyszałam od niej, że to nie zawód dla mnie, to jednak kiedy wracam do domu cała i zdrowa, zawsze mówi, że jest ze mnie dumna. Ale martwi się o mnie tak samo jak i o moich braci, którzy również są strażakami.

Czym się kierowałaś, wybierając działalność w OSP?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę nie wiem…Chociaż myślę, że to sprawa indywidualna każdego z osobna i nie każdy chciałby mieć styczność z tym zajęciem, które ja wybrałam. Wiele osób nie poradziłoby sobie ze względów psychicznych, a decydując się na pracę strażaka, trzeba mieć stalowe nerwy i podchodzić do każdej sytuacji indywidualnie. Twierdzę, iż każdy człowiek stworzony jest do czego innego. Mnie po prostu „ciągnie” do tego i czuję, że to jest to, co chcę w życiu robić.

Czy sądzisz, że dziewczynie-strażakowi trudniej się pracuje niż mężczyznom? Co może stanowić taką trudność w przypadku kobiety?

Dla mnie to, że jestem dziewczyną, nie stanowi dużej przeszkody w pracy. Zawsze któryś z kolegów pomoże w ostatecznej sytuacji, kiedy już naprawdę nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Zazwyczaj dowódca rozdziela strażaków już w aucie tak, aby akcja szła sprawnie, gdyż liczy się każda sekunda i nie ma czasu na zastanowienie.

Czy to dla Ciebie praca, czy też bardziej hobby?

Póki co jest to dla mnie hobby, ale hobby użyteczne, zwłaszcza dla innych, ale lubię to robić. Nie czuję jakiegoś przymusu, a wręcz przeciwnie, chęć, aby pomagać ludziom. Inaczej – nie byłoby mnie tam. Dodam, że pod koniec roku 2015 brałam udział w zawodach strzeleckich organizowanych w Jawiszowicach, gdzie poznałam swojego obecnego chłopaka, który również działa w OSP i postanowiłam dzielić z nim tę pasję, zapisując się do jego jednostki i teraz wspólnie udzielamy się w akcjach. Poza tym tak po cichu marzę, żeby zamienić to hobby w zawód.

Zdradź w takim razie swoje plany na przyszłość, bo jesteś w klasie maturalnej, wkrótce ukończysz szkołę ponadgimnazjalną.

Nie ukrywam, że moim marzeniem po ukończeniu szkoły średniej jest dalsze kształcenie w Aspiranckiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie. Myślę o podjęciu służby w PSP. Jestem konsekwentna i gotowa osiągnąć postawiony sobie cel, no a pierwszym krokiem, który zrobiłam w tym kierunku było zapisanie się w szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej.

Czego się nauczyłaś działając ochotniczo w Straży Pożarnej?

Nauczyłam się tego, aby być dla ludzi, szkolić się dla nich, jak i dla siebie, aby umieć nieść pomoc tym, dla których często jesteśmy jedynym ratunkiem.

Myślimy, że to doskonała puenta naszej rozmowy. Dziękujemy za spotkanie, życząc realizacji śmiałych planów i zakończonych sukcesami akcji, choć pewnie wszyscy chcielibyśmy, aby było ich jak najmniej. A tych, którzy podobnie jak Marysia, interesują się pożarnictwem i działalnością w zakresie ratownictwa zapraszamy do doskonalenia swojej wiedzy i umiejętności w Technikum przy PZ Nr10 SME w Kętach w klasie o specjalności: technik elektryk z przysposobieniem pożarniczym otwieranej w roku szkolnym 2018/2019.

 

Rozmowę przeprowadziła  pani Ewa Króliczek

Zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów Marii Matyszkowicz

 

Kategoria: Aktualności, Portrety Data opublikowania: 26 listopada 2017 16:49